Mam na imię Agata. Nigdy nie wątpiłam w to, że Bóg istnieje, gdy byłam małą dziewczynką należałam do wspólnoty Dzieci Maryi, pamiętam, że wtedy bardzo mocno doświadczałam obecności Boga, modliłam się wtedy z taką dziecięcą radością i prostotą.
Niestety, gdy dorastałam i zaczęłam odkrywać "uroki" tego życia, w moim sercu zrodził się bunt wobec Boga, stwierdziłam, że jest On kimś surowym, kto tylko zakazuje, a nic w zamian nie daje. Zaczęłam oddalać się od Boga, poznałam ludzi, którzy wydawali mi się zabawni, wyzwoleni, po prostu szczęśliwi, stwierdziłam, że znalazłam wolność, której szukałam. Zaczęłam wychodzić z domu na noc z nowymi znajomymi, upijałam się, czasami nie wiedziałam, co się ze mną dzieje. Nie szanowałam siebie. Zaczęłam też palić marihuanę, wydawało mi się, że się dobrze bawię, a jednak coś było nie tak. Oszukiwałam rodziców znajomych, kłamałam w domu i w szkole, wpadłam w taki stan obojętności, nie zależało mi na nikim, raniłam bliskie mi osoby. Zaczęły się kłótnie i oszustwa, opuszczałam zajęcia w szkole. Pamiętam taki moment, gdy zobaczyłam, że nikt mi nie ufa, gdy mówię prawdę to nikt mi nie wierzy, czułam się pokrzywdzona, bo szukałam wolności, a zostałam zniewolona od kłamstwa. Przez narkotyki znalazłam się w szpitalu, miałam poważne problemy z oddychaniem, lecz wciąż bałam się wyznać prawdę. Po wyjściu ze szpitala miałam stany lękowe, ale ciągle trwałam w zakłamaniu, nie umiałam sobie z tym poradzić.
Pewnego dnia moja przyjaciółka, która była protestantką zaprosiła mnie na koncert chrześcijański, właściwie do tej pory nie wiem, dlaczego tam poszłam. Wiem, że gdy weszłam do kościoła, w którym ludzie uwielbiali Boga, ogarnął mnie smutek, zobaczyłam, że jestem zniewolona i że żyję w wielkim grzechu, zazdrościłam tym osobą, bo potrafiły stanąć przed Bogiem bez wstydu.
Gdy wróciłam do domu pierwszy raz od kilku lat uklękłam, zaczęłam płakać i powiedziałam: "Boże jeśli istniejesz to pomóż mi, zrób coś z moim życiem, bo ja sama nie umiem sobie z nim poradzić". Właściwie na następny dzień zapomniałam o mojej modlitwie, koncercie i wszystkim tym, czego tam doświadczyłam, chciałam dalej robić te same złe rzeczy. Jednak coś się zmieniło, za każdym razem, kiedy chciałam zgrzeszyć odczuwałam wielkie wyrzuty sumienia, czułam się tak strasznie źle, że nie wiedziałam co się ze mną dzieję. Teraz już wiem, że to Bóg wysłuchał mojej modlitwy i to Duch Święty napominał mnie i zachęcał do nawrócenia.
Miesiąc później Bóg znowu posłużył się moją koleżanką, która zaprosiła mnie na festiwal muzyki chrześcijańskiej. Gdy tam przyjechałam, naprawdę zadziwiła mnie atmosfera tego miejsca. Wszyscy wydawali się być tak bardzo radośni i wolni, ale czułam, ze to jest zupełnie inna radość niż ta, którą znałam wcześniej. Pomyślałam wtedy, że to jest właśnie to, czego szukałam. Jednak czułam, że dla mnie nie ma tam miejsca, że ja nie potrafię się sama zmienić. Czułam się strasznie zniewolona, moje życie musiałoby ulec całkowitej przemianie. Któregoś dnia prowadzący zachęcali ludzi, aby osoby, które mają problem z jakimiś grzechami wyszły na środek i zaprosili do swojego życia Pana Jezusa. Pamiętam jak wielką walkę wewnętrzną przeżyła tam w swoim sercu, okropnie bałam się wstać, i przyznać do swojej słabości. Jednak wiedziałam, że jest to szansa, że Bóg może mi pomóc. Pamiętam, że wyszłam na środek i pewna osoba modliła się za mnie: "Panie Jezu przyjdź, Panie Jezu przyjdź". Pan Jezus naprawdę przyszedł do mojego serca, wstając z tej modlitwy czułam, że coś się zmieniło, nie wiedziałam jeszcze co, ale wiedziałam że jestem już inną osobą.
Decyzja, którą podjęłam na festiwalu było najlepszą w moim życiu. Pamiętam, że pierwsza rzecz jaką zrobiłam po przyjeździe do domu, było rozmowa z moją mamą, zaczęłam po kolei przyznawać się że ją oszukiwałam. Bardzo się bałam, ale Pan Jezus dał mi siłę. Przestałam się upijać, wcześniej nie miałam siły, a po tej modlitwie po prostu nie czułam już takiej potrzeby, to było niesamowite!!! Bóg dał mi także nowych znajomych, zaprosił mnie do wspólnoty. Ten moment był początkiem procesu uzdrawiania, który trwa do dziś. Pan Jezus ciągle pomaga mi wyprostować moje życie, pokazuje mi miejsca, które są jeszcze niedoskonałe i pomaga mi je naprawiać. Jezus dał mi też łaskę przyznania się do mojej przygody z narkotykami.
Dziękuję Bogu, że jest taki dobry, że On naprawdę jest miłością, że Jego nie trzeba prosić dwa razy, ale jeśli szczerze się Go poprosi to On ma moc wyzwolić Cię z każdej słabości, uzdrowić każdą sytuację, nawet, jeśli wydaję się to nie możliwe.

Agata